Najwybitniejszy z wybitnych
Jean Baptiste Poquelin
15 stycznia mija 400 lat od urodzin twórcy „Chorego z urojenia”, „Szkoły żon” czy „Mizantropa”. Mimo to, nadal jest on najpopularniejszym i najczęściej wystawianym francuskim autorem.
Molier, portret Nicolasa Mignarda, 1658
Tapicer, prawnik, aktor i dłużnik
Jean Baptiste Poquelin pochodził z dobrze sytuowanej rodziny paryskich mieszczan. Był synem tapicera królewskiego i w przyszłości miał objąć ten urząd po ojcu. Mógł też pracować w zawodzie zdobytym podczas studiów prawniczych, jednak już we wczesnej młodości pasją jego życia stał się teatr. Siła przyciągania sceny była tak wielka, że Poquelin bez żalu porzucił mieszczańską stabilizację i zajął się aktywnością, w której sukces był zawsze niepewny i która dodatkowo była potępiania przez Kościół i dużą część społeczeństwa.
Już w wieku 16 lat zrzekł się praw do tytułu tapicera króla na rzecz młodszego brata Jeana III Poquelina, a jako 21-latek, otrzymawszy od ojca pewną sumę pieniędzy (była to zaliczka na poczet przyszłego spadku), rozpoczął samodzielne życie. I od razu zabrał się za tworzenie teatru. Wraz ze sławną aktorką Madeleine Béjart i kilkoma innymi artystami założył w 1643 roku trupę aktorską Illustre Théâtre.
Rok później Jean Baptiste Poquelin zaczął się podpisywać "De Molière", i właśnie jako Molier w 1645 roku poszedł do więzienia za długi, których jego zespół narobił wynajmując sale w Paryżu oraz inwestując w ich wyposażenie. Ponownie z pomocą przyszedł mu ojciec, dzięki któremu po kilku tygodniach młody aktor odzyskał wolność. Zarazem stwierdził, że Paryż to nie jest dobre miejsce dla artysty teatru i postanowił wyjechać na prowincję.
Teatr na walizkach
Na całe dwanaście lat - od 1646 do 1658 roku - Illustre Théâtre stał się wędrowną trupą aktorów, dzielących radości i smutki tego niepewnego trybu życia. Występowali na południu Francji w prowincjach Guyenne, Dauphiné, Langwedocji, Dolinie Rodanu i Burgundii, regularnie bywali w Lyonie. Nie wszędzie byli mile widziani. Wprawdzie już od 1641 roku król Ludwik XIII za namową Richelieu zlikwidował urzędową hańbę ciążącą na aktorach, ale dla Kościoła, w wielu miastach mającego wciąż wielkie wpływy, to nie był żaden argument.
Na szczęście twórcy teatru nie byli sami - wystarczyło znaleźć możnego opiekuna, człowieka, który obok uwielbienia dla teatru cieszył się władzą większą od władzy lokalnego duchowieństwa. Dla Illustre Théâtre tym kimś stał się Armand Bourbon, książę Conti. Niestety, około 1456 roku książę doświadczył nawrócenia, i to w dość ortodoksyjnym duchu, wskutek czego wycofał swoją ochronę. Kolejny "obrońca Moliera" zjawił się już dwa lata później.
W okresie tułaczki Molier podejmował pierwsze próby pisarskie. Jego farsy i lekkie komedie spotykały się z bardzo dobrym przyjęciem, a Illustre Théâtre zyskał sławę najlepszej wędrownej trupy teatralnej w królestwie, tych zaś było w tamtym czasie kilkanaście. Gdy więc w 1658 roku aktorzy podjęli decyzję, że ponownie spróbują szczęścia w Paryżu, mieli o wiele silniejszą kartę w ręku. I szczęścia rzeczywiście im nie zabrakło.
Pod królewskim parasolem
Od razu po przybyciu do stolicy Illustre Théâtre znalazł się pod protekcją 18-letniego księcia Filipa, wielkiego miłośnika sceny, a przy tym brata 20-letniego króla Ludwika XIV. Tych dwóch potężnych młodzieńców na zawsze odmieniło los całego zespołu Moliera, a przede wszystkim samego komediopisarza. Poznali się szybko na jego talencie i chronili jego osobę przed wściekłymi atakami wszystkich tych, którym nie podobały się treści wystawiane na scenie przez Moliera.
Ludwik XIV, który wkrótce przejął od brata obowiązki opiekuna Moliera, chronił twórcę aż do jego śmierci - nie tylko jako mecenas, lecz także jako wielki przyjaciel. Król został ojcem chrzestnym pierwszego dziecka Moliera, często grał też role w jego inscenizacjach. Nierzadko był tym, który pośredniczył między artystą a wzburzonymi władzami kościelnymi, z jednej strony powstrzymując duchownych przed radykalnymi krokami, z drugiej nakłaniając niekiedy Moliera do złagodzenia wymowy jakiegoś dzieła.
A dzieł przybywało. Mając zapewnione bezpieczeństwo i komfortowe warunki pracy, Molier mógł dać upust swojej pasji odkrywania prawdy, walki z obłudą moralną, wskazywania błędów i wypaczeń swojej epoki, która utknęła jego zdaniem w groteskowych formach i rytuałach społecznych. Za to właśnie tak wielu go nienawidziło, ale także za to stał się jeszcze za życia jedną z największych sław nie tylko Francji, lecz także całej Europy.
Ludwik XIV bez wątpienia nie raz żałował, że wziął pod swoje skrzydła tak krnąbrnego artystę, lecz konsekwentnie bronił prawa Moliera do wyrażania swych opinii, nawet wtedy, gdy ostrze ironii było skierowane w stronę dworu. – To, że Ludwik utrzymuje dwa teatry, że dla sceny dworskiej pisuje taka osoba jak Molier, który naprawdę nie jest bałwochwalcą ani lizusem dworskim, to, że Ludwik go bierze niekiedy w obronę przed antagonistami, osobami, które chcą go wykończyć z różnych powodów, świadczy jak najlepiej o królu.
Napisał ponad trzydzieści komedii, mimo że zmarł kilka godzin po tym, jak po raz czwarty wystąpił w tytułowej roli w „Chorym z urojenia”, w wieku zaledwie 51 lat. Zmienił nie tylko język, ale i teatr – był wrogiem tradycyjnej aktorskiej deklamacji, opowiadając się za „naturalną” dykcją, „modulowaniem wypowiedzi zgodnie ze znaczeniem tekstu”. Ta troska o naturalność przejawia się również w dążeniu, by „użyczyć każdemu z bohaterów jego własnego języka”, własnego stylu wypowiedzi, charakterystycznego dla jego pochodzenia czy zawodu.
„Zadaniem komedii jest poprawiać ludzi, bawiąc ich równocześnie, mniemałem, iż z tytułu mego powołania nie mogłem znaleźć sobie lepszego celu, niż ścigać za pomocą uciesznych obrazów błędy epoki”
Jean Baptiste Poquelin
Wykorzystano:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz