Zielone Świątki
czyli
wielkie wiosenne świętowanie
Miesiąc maj powszechnie uważany jest za najpiękniejszy miesiąc w całym roku. W polskiej tradycji kościelnej jest miesiącem poświęconym Matce Bożej. Do połowy XVII w. majówki odprawiano głównie w klasztorach, z czasem zwyczaj ten przejęły kościoły parafialne, a następnie zaczęto śpiewać pieśni maryjne przez cały maj po wsiach pod krzyżami i figurkami Matki Bożej.
Pięćdziesiąt dni po Wielkanocy natomiast, obchodzono uroczystość Zesłania Ducha Świętego, zwane także Zielonymi Światkami. To święto jest kwintesencją wiosennej radości z nowego życia.
Najlepiej zachowanym i najbardziej znanym zwyczajem związanym ze świętowaniem Zesłania Ducha Świętego jest strojenie domów. W przeddzień Zielonych Świątek domy, a niekiedy także stajnie, stodoły, a nawet bramy ogrodzenia, ozdabiano gałązkami drzew liściastych: buków, brzóz, lip i gałązek modrzewiowych. W niektórych częściach kraju na podłogę w domu kładziono pędy tataraku. Takie działania miały na celu ochronę przed szkodnikami i insektami, a także odgonienie złych mocy od mieszkańców.
Sto lat temu święta te trwały nie jeden dzień jak dziś, ale były trzydniową uroczystością. Łączyły w sobie przedchrześcijańskie zwyczaje wiosenne i letnie oraz chrześcijańską radość ze Zmartwychwstania i zesłania Ducha Św. Piękny zwyczaj ozdabiania domów na to święto był jednak zakazywany m.in. przez właścicieli majątków ziemskich – liczne gałązki zrywane przez ludność tworzyły wielkie szkody w lasach i przyczyniały się do dewastacji dóbr naturalnych. Jednak fakt, że majenie domów jest zachowaniem praktykowanym aż do naszych czasów, świadczy o tym, że zakazy te nie były respektowane.
Czas od niedzieli do wtorku nazywano wiosennym festiwalem. Na wiejskich folwarkach i dworach odbywały się wtedy bale, na które przygotowywano się jeszcze w Wielkim Poście kupując i szyjąc wyszukane kreacje. Bogate pikniki i zabawy wśród kwitnących bzów i jaśminów były okazją do poznania sąsiadów, dalszej rodziny czy zawarcia nowych znajomości. Wszyscy bowiem bardzo chętnie brali udział w tych wyjątkowych majówkach na świeżym powietrzu.
W całym kraju zielonoświątkowe noce rozjaśniał blask rozpalanych wtedy ognisk. Zwyczaj ten wywodzi się jeszcze z czasów pogańskich, dlatego był krytykowany przez władze kościelne. Płomienie mające w te noce magiczne właściwości, miały chronić przed złem, niszczeniem plonów oraz chorobami bydła. Zabawy wokół ogniska charakteryzowała wolność i rozluźnienie obyczajów, podobnie jak w czasie sobótek. Przy wtórze muzyki tańczono, rywalizowano i szukano przyszłych towarzyszy wspólnego życia.
Zielone Świątki były również najważniejszym świętem wszystkich pasterzy. W czasie, w którym odbywały się te święta zwykle przyroda była już na tyle rozwinięta, że wypuszczano bydło w pola. M.in. na Podhalu wiązało się to z długimi miesiącami przebywania na halach, z dala od domu i rodziny. Bydło wypędzane w pole po raz pierwszy smagano zielonymi gałązkami, okadzano ziołami lub kropiono wodą święconą. To wszystko, by ochronić je przed czarami i urokami. W zielonoświątkowe wieczory na łąkach i pastwiskach rozpalano ogniska i organizowano uroczyste uczty. Głównym daniem była jajecznica, która wówczas była przysmakiem spożywanym od święta. W biedniejszych wiejskich rodzinach jajka były bowiem uznawane za towar przeznaczony do sprzedaży w mieście czy na wiejskim jarmarku. Pasterze w Wielkopolsce, na Kujawach i Podlasiu wybierali spośród siebie króla i królową, którzy w ten dzień dostępowali zaszczytów, odbierali podarki i posilali się samymi smakołykami.
Dziś po bogatych zielonoświątkowych obrzędach pozostało niewiele. Warto jednak w ten dzień wspomnieć o dawnych zabawach, zorganizować wiosenne przyjęcie z jajecznicą (lub grillem zamiast ogniska) i wspólnie dzielić się radością z pięknej wiosennej pogody!
( Pocztówka świąteczna, pocz. XX w. Autor nieznany)
Wykorzystano:
Zielone Świątki we wspomnieniach:
- Urok Zielonych Świątek
"A u nas to jak już Zielone Świątki to jeszcze wysypywano podwórko zamiecione, białym piaskiem kratki [wysypywano]. Wykratkowane podwórko, tataraku ładnie nakładzone, brzózki stojo, pierogi napieczone pachno, fajnie na wsi. Krowy ido z wiankami [ ] bo chłopcy leco raniuśko, pomajo te krowy".
[Leokadia Prokopczuk, Zanowinie 2012]
- Zapach tataraku był niesamowity
"W Zielone Świątki, jako dzieci, u nas tataraki rosły to się wyrywało z korzeniem, a ułożone to w szachownice, tak jak w kościele posadzka. Dywanik od drogi do domu, w mieszkaniu też na podłodze i gdzieś w wodzie. Zapach niesamowity, zapach niesamowity. [ ] nawet jedliśmy te kłącza te pierwsze ze środka. [ ] brzózki przynosili z lasu takie młode i wstawiali przy drzwiach, przy gankach".
[Stefan Ciołek, Przytoczno 2012]
- Lepiech i brzózka
"A lepiech i brzózka musiała być, brzózka przed mieszkaniem a lepiech, tatarak się nazywało kiedyś, to mówiło się lepiech, tera tatarak, u nas tutaj blisko było okropne stawy z tego właśnie lepiechu, tataraku, to w każdym domu musiał tatarak i brzózki przed mieszkaniem postawione, Zielone Świątki były takie".[Stanisław Zawiślak, Motycz, 2011]
W wielu miejscach - w chałupie, stodole, oborze - wtykano również gałązki klonu, jesionu, brzozy, lipy, świerka i wierzby, co miało chronić m.in. od piorunów. Kobiety zatykały gałązki także na polu, gdzie rósł len, konopie i warzywa - miało to zapewnić urodzaj i ochronę od wszelkich nieszczęść.
- Gałązki lipy
"Na zielone świątki to z lipy, z lipy gałęzie to w mieszkaniu, tera gdzie byż tam kto w mieszkaniu, a mieszkanie musiało być wyścielone lip, tym lepiech, czy to jak się nazywa tak. To wszędzie na dwór, a mieszkanie tak za każdym obrazkiem za każdym tam co wisiało to musiała być gałązka z lipy, tak cała mieszkanie, to to pamiętam. [...] No brzózki na dworze też stawiali [ ] A gałązki wszędzie i na drzwiach i w oborze. To już taka tradycja była [...]"
[Apolonia Marel, Kułakowice Trzecie 2012]
- Majenie chroniło od piorunów
"To Zielone Święta. To lepiech był, się rwało ten tatarak. To maiło się przy oknach, w strzechę się wkładało, że to miało chronić od piorunów. [ ] A jeszcze przy drzwiach wejściowych to było tak - po, po dwie przeważnie jakiś drzew, no - brzezina najwięcej, bo to pa, pachnąca była, biała. To było zakopane i się szło dopiero do sieni. A ten, tatarakiem się umaiło. Bo i do kościoła się też rwaliśmy, jak byliśmy małe, i przynosiliśmy to. Rozsypane był po kościele i na ołtarzu był postawiony".
[Czesław Maj, Motycz 2011]
Wierzono, że kto pierwszy tego dnia wygoni bydło na pastwisko, temu zwierzęta będą się dobrze chowały, a krowy będą dawały mleko przez cały rok. W niektórych okolicach rolnicy obchodzili granice swych pól z uroczystym śpiewem, niosąc obraz Maryi i chorągiew kościelną. Pastuszkowie z rana splatali z zielonych gałązek wianki lub bukiety i przystrajali nimi bydło. Wianki uwite z gałęzi brzozowych często nazywano "maidłem", miały one zabezpieczyć krowy przed działaniem złych mocy, czarownic i urokami. W niektórych wsiach nogi krów dodatkowo okręcano lipowym łykiem, aby chronić je przed czarami. Wieczorem, po przyprowadzeniu bydła do domu, pasterze otrzymywali od gospodarza pieniądze, gospodyni zaś częstowała ich pszennymi plackami i pierogami. Wierzono również, analogicznie do porannego wypędzania, że kto pierwszy przypędzi zwierzęta po wypasie do zagrody, temu będą się dobrze chowały i krowy będą dawały mleko przez cały rok.
- Majenie przeciw urokom
"Majono brzózkami, przed domem na przykład z jednej strony schodków, z drugiej stawiano brzózki. Ja jak chodziłam do szkoły to chodziłam w takie bagna do koleżanki z Milejowa i wyrywałyśmy lepiech. Lepiech się rozkładało tak przy wejściu do domu, kładło się na stole, bo to przecież lepiech pięknie pachnie, to robiło się bukiety z tego lepiechu, wody się tam dolało. Robiło się bukiety z brzózki. Krowy, jak na przykład dawniej pastuszkowie paśli krowy, to to chroniło od jakichś tam uroków, jakichś tam prawda chorób, od takich złych spojrzeń jakiejś tam wiejskiej czarownicy. [ ] To też dawało zysk pastuszkowi, bo wtedy jak do gospodarstwa przyprowadził takie umajone, mówiło się, że krowy są umajone, bo przy rogach miały takie z tych rózek brzozowych stroiki, to wtedy te dzieci dostawały pieniądze".
[Czesława Szczepańska, Jaszczów 2012]
Dziewczęta tego dnia wiły wianki z polnych kwiatów, którymi przyozdabiały kaplice i przydrożne krzyże. Trzeciego dnia odbywała się procesja wokół polnych zasiewów, po której - w celu poświęcenia przez księdza - spędzano w jedno miejsce żywy inwentarz. Aby odgonić złe moce od bydła, palono ogniska i przepędzano przez nie krowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz